Niewinność

Posted by eros on sobota paź 15, 2005 Under Opowiadania Erotyczne

- Czemu jesteś tak ubrana?
- Jak?
- Tak ładnie. – zauważył, że jest nawet delikatnie umalowana.
- No co Ty! Normalnie. – skłamała. (Chyba jej uwierzył!)

Roześmiała się cicho. Trochę dlatego, że uwielbiała tę naiwność, a trochę po to, by ukryć oznaki zdenerwowania.

- Poczekaj chwilę, zaraz wracam! – powiedziała Luiza i wybiegła z pokoju.

Irek był w nim po raz pierwszy. Podziwiał czystość i porządek.
Oglądał kasety i płyty kompaktowe – jeden rządek, drugi rządek, trzeci!
Rzucił okiem na ścianę nad łóżkiem na której wisieli: Robbie Williams,
Eminem, Paddy Kelly. Na specjalnej półce poukładała różne muszle.
Niektóre z nich zbierali razem, w czasie minionych wakacji. Nie mógł
nie zauważyć kartek od znajomych, przyjaciół (z kraju, z zagranicy, z
gór, z nad morza).

- Już! Jestem! – wreszcie Luiza wróciła.

Kartka od Karoliny, która przez chwilę była w rękach Irka upadła na podłogę. Luiza była w welonie ślubnym!

- Nie zgrywaj się! – zdawało się jej, że on wie, po co go tu
zaprosiła (albo przynajmniej się domyśla)… ‘Chyba ona nie chce mi się
oświadczyć…’ – pomyślał Irek, ale uznał, że to byłoby głupie, więc
milczał. A ona się śmiała. Chciała mu coś pokazać, ale nie to, że jest
zdenerwowana.
- Za tydzień mam urodziny… – gdy tłumaczyła się była całkiem poważna
- Nie chcę, żeby dziewczyny śmiały się, że ciągle jestem, no wiesz…
Spuściła głowę. Znów się uśmiechnęła. Tym razem lekko.

“To żenujące, gdy one mówią o swoich doświadczeniach, a ja muszę
słuchać, tylko słuchać, bo nie mam nic do powiedzenia na ten temat’ -
tak myślała. Dlaczego tego nie powiedziała? A dlaczego by miała. To, że
go kochała nie dawało mu prawa do poznawania motywów jej postępowania.
Rozbierała się. Kazała mu siedzieć naprzeciwko łóżka, pod oknem.
Światło świec byłoby banalne. Żółta żarówka (kupiona specjalnie na tę
okazję) w nocnej lampce, przy zasłoniętych żaluzjach, nie pozostawiała
wątpliwości, że tu codzienności powiedziano: ‘Dziękuję! Ta chwila jest
zbyt wyjątkowa…’ Czarna koronkowa bielizna przebijała się przez
topniejącą warstwę ubrania w tempie w jakim Enya płynęła z głośników. W
wakacje kąpali się przecież razem, w morzu, nago (księżyc w pełni
szczerze im życzył, by powodzenie w miłości było ich udziałem), więc
Luiza nie była w stanie ukazać mu niczego nowego. Mimo to, oglądając
jej przedstawienie, był cierpliwy, gdyż zdawał sobie sprawę, że w
chwili takiej jak ta wszystko to ma dla niej znaczenie. Ściągnęła
biustonosz. Klęczała na łóżku. (Przywykł już do tatuażu na jej
piersiach.) Ujęła w dłonie obie półkule. Kciukami dotknęła sutek.
Skutek był taki, że stwardniały jeszcze bardziej. Kolistymi ruchami
rozmasowała je. A potem usiadła, pośladkami dotykając pięt. Ścisnęła
piersi ku sobie tworząc rowek którym stróżka jego pożądania spłynęła w
dół, gdzie czekał jeszcze tylko jeden pasek z koronki, wilgotny już.

- No chodź… – szepnęła. Luiza nie śmiała się już. Luiza rzadko
kiedy bywa tak poważna. Irek widział w jej oczach, że w jej wnętrzu
płonie magiczna lampa. Luiza nie może się teraz śmiać, bo gdyby się
zaśmiała ów czysty płomień pożądania mógłby się zachwiać. Wtedy nie
mógłby jej dotykać – mógłby ją tylko macać… A pragnęła dotykania, jak
ktoś, kto słania się na nogach po długiej wędrówce przez pustkowia
pragnie wody, albo jak niemowlę, które wyłania się na świat z ciemności
licząc na to, że pierwszą strawą za sprawą matki będą kęsy czułości.
Ale bywa i tak, że człowiek osiąga stan w którym ubrania parzą jak
futro w lato, gdy więc on do niej podszedł ona w miłosnej gorączce
czuła obowiązek rozebrania go do naga – W świecie prawdy, gdy jesteś
taka, jaką Bóg Cię stwarza, gdy maleńka fraza ‘Ty i ja’ mieści w sobie
całą gamę doznań, gdy słowa ‘kocham’, ‘rozkosz’, ‘miłość’ są jak
światła, nie ma miejsca na ubrania, na fałsz, na kłamstwa. A jednak on
zauważył, że magia w niej kołysze się jak cień w świetle pochodni -
zbyt gwałtownie chciała pozbyć się tej przeszkody. Chwycił ją za dłonie
i pozwolił jej opaść bezszelestnie na łóżko, doskonale stabilne (jak
wola dwojga ludzi, którzy zaufali sile instynktu). Za kurtyną spodni
był pomnik, który natura dawno już wzniosła na jej cześć, wpierw więc
Irek pozwolił, by Luiza utkwiła w nim oczy. Patrzyła zahipnotyzowana,
póki nie stanął przed nią zupełnie nagi. Potem myślała, że w
starożytnym Egipcie kobry uchodziły za stworzenia święte. Święcie
wierzyła w to, że jest teraz drzewem wiadomości “dobrego i złego”,
które oplata wąż – miły w dotyku, wilgotny na czubku; jego główka pod
wpływem pulsu i woli mogła się rozszerzać. Dwa klejnoty, którym Irek
kazał się ocierać o nią były rzeczywiście jak najlepsi przyjaciele
kobiety. W tej chwili nie potrzebowała już wiele. Wystarczyło wyciągnąć
rękę. Ale nie odważyła się jeszcze. Powiedzcie: jeśli temperatura była
pokojowa, to dlaczego powietrze z Luizy płuc było gorące, jakby Bóg
niczym kowal kuł miecz którym rozdarta zostanie zasłona: dzieciństwo
będzie wspomnieniem, zaś słodyczą życia – kobiecość i jej tak osobiste
doświadczenie? Irek czuł, że nadciąga stado brunatnych burz. Kurz
świeżego potu unosił się tuż przy ciele Luizy; gdy krawędzie Irka ust
rysowały esy floresy po kryształowych półkulach prawie-kobiety (w
której widział swoją przyszłość) słyszał tętent. W oddali niejedno
kopyto groźnie uderzało o podłoże, które pieczołowicie stwarzali mama i
tato, lecz kto oprze się instynktom? Stratowani zostaną wszyscy, którzy
się bali, że Luiza nie zawsze pozostanie dziewczynką.

- Tak, tak… – zupełnie odpływała, czuła się jak człowiek ze
słuchawkami na uszach przechadzający się we własnym świecie po
ruchliwej ulicy, wyłączony z całego zgiełku i zamieszania. – Dotykaj
mnie jeszcze… Jak piana na fali, co niszczy i jednocześnie odnawia
była ślina na języku, którym lizał szczyty na jej ciele. Czy widział
coś na świecie poza nimi? Nie wiem. Ale sutki pozostawały jeszcze
nietknięte.

promocje diores.pl

“Mamo? Tato? Gdzie jesteście?! Lada moment wypływam w morze. Swój
okręt mam w głowie. Żagle to ciało, kochanka i moje. Wiatr to będzie
miłość, dlatego nie ma szans, by Wasze dziecko powróciło z tej podróży
niezmienione. Żegnajcie! P.S. Czy nie lepiej było uprzedzić mnie, jaki
mam obrać kurs? Morze jest tak wielkie. Teraz musze szukać na własną
rękę. Może znajdę raj, a może nie…”

- Boże! – jęknęła Luiza. Gdyby Irek nie wsłuchiwał się w jej
reakcje, pomyślałby, że to z bólu. Ale nie. Chwycił bowiem jej sutkę w
zęby, delikatnie, a to już przecież przerabiali kiedyś (to taka miła
pieszczota). Potem powtórzył to na szczycie drugiej piersi. I wykrzesał
tę iskrę…

Dzieci! Spać! Gasimy Światło!

(Pamiętajcie! Uważała, że obok niej leży ktoś, komu jest w stanie
poświęcić całe swoje życie oraz że nigdy nie będzie potrzebowała oddać
się innemu mężczyźnie.

‘Na zawsze Twoja’ – chciała wtedy wytatuować to sobie. Gdziekolwiek.
Przysunęła wilgotnymi dłońmi jego głowę do swych ust i szepnęła:

- Poczekaj…

Ściągnęła majtki. Rzuciła je na podłogę. Westchnęła.
Irek zrozumiał ten przekaz. Teraz miał ją gotową na wszystko. Teraz
tak… Los chciał, że majtki Luizy spadły tam, gdzie leżała upuszczona
wcześniej przez Irka pocztówka i zakryły tekst pisany ręką Karoliny:

“Pozdrowienia znad morza dla super kumpeli! Jest słonecznie, poznaję super gości. Kocham świat, kocham życie, kocham seks.
P.S. Kiedy Ty wreszcie zaczniesz?

SNACK

snack.ok(at)interia.pl

Podziel się z innymi:
  • Wykop
  • Facebook
  • MySpace
  • Digg
  • del.icio.us
  • NewsVine
  • Reddit
  • StumbleUpon
  • Google Bookmarks
  • Yahoo! Buzz
  • Twitter
  • Technorati
  • Live
  • LinkedIn

Leave a Reply

You must be logged in to post a comment.